jh
2010-10-17 12:46:52 UTC
...czyli chińszczyzna jest straszna.
Ku utrapieniu sprzedawców :) spędziłem trzy upojne dni w sklepach szukając
taniego elektroakustyka. Odrobinę pisałem w wątku "Elektroakustyk mnie
GASuje".
Odwiedziłem trzy sklepy, w sumie grałem na, lekko licząc, 40 (!) gitarach w
przedziale cenowym 500-3000 zł. Celowałem z wydatkiem w okolice 1500 zł,
licząc, że może wydam mniej. Zupełnie w nosie miałem markę, interesowało
mnie: brzmienie akustycznie, wygoda grania, brzmienie przez pickup. Grałem
na gitarach marek: Ibanez, Takamine, T. Burton, Baton Rouge, Yamaha,
Tangleewood, Oscar Schmidt, i jeszcze paru innych, których nazw nawet nie
pamiętam. Może 5 z nich brzmieniowo było naprawdę wysoko. Ich ceny były
różne - rzeczony Oscar Schmidt (modelu nie pamiętam) za 650 zł, ale też
droga Takamine EG523SC za 2500 zł. Na sucho - z pudła (tak bardzo
ogólnikowo) świetnie brzmiały brzydale Baton Rouge i dwa modele Takamine.
T.Burton - np. model Swallow - miał koszmarnie przewalony dół, w
szczególności strunę E(6) - średnio 2-3 razy głośniejsza niż pozostałe.
Jeden model Takamine, bodajże EG463SC z pudła grał OK, z pickupu fatalnie.
Podobnie z Ibanezami. W ogóle Ibanezy z tej półki cenowej zawiodły mnie
bardzo. Yamahy - tak jak je znam: dużo góry, mało dołu, ale w sumie całkiem
OK (modele APX500/700, seria Compass). Brzydal Baton Rouge L6, który brzmiał
świetnie i z pudła i z pickupu, niestety nie był cutaway, jak chciałem, no i
jest przeraźliwie brzydki :) Ale trzeba przyznać, że jakość wykonania,
ogólny sound, elektronika były na naprawdę niezłym poziomie. Takamine,
podobnie jak Ibanezy nie miały dobrze zrobionej elektroniki - brak ekranu
(masy) doprowadzonego do strun, co skutkowało sporym brumem.
Wszystkie te powyższe oceny brały w łeb, kiedy przyszło do sprawdzenia
stroju tych gitar. O ile puste dało się wystroić sensownie i funty na
pustych strunach, tudzież do 3 progu jako tako zagrać, tak reszta, w
szczególności test w oktawach dyskwalifikowały gitary totalnie. Ta ogromna
ilość gitar, które przejrzałem miała tak fatalne menzury, że różnice w
oktawie (12 próg) dochodziły do 60-70 centów (!!!). Masakra. Tuner był
świetny (jakiś nowy wynalazek Bossa, teraz nie pamiętam symbolu) i niestety
bezlitośnie obnażał niedoskonałości. W pewnym momencie przestałem podłączać
gitary do pieca (świetny Roland do akustyków) i tylko sprawdzałem tunerem.
Nie było z czego wybrać :( Zostały 2 gitary, które nadawały się do grania.
Finalnie ostała się jedynie Takamine EG220SC - około 1400-1500 zł. To jedyna
gitara, która miała równo nabite progi, stroiła wręcz idealnie (delikatnie
zaniżona struna A na 12 progu, ale to nie problem, gorzej, gdyby była
zawyżona, poza tym to raptem parę centów), bardzo dobrze, wyrównanie
brzmiała z pickupa. I w zasadzie niewiele ustępowała o 1000 zł droższej
EG523SC. Ponieważ dawno nie grałem na akustyku i obawiałem się o paluchy
założyłem wczoraj nowe struny 11-52 i wspomniana struna A jest już prawie
idealna, docelowo strzelam w Elixiry 12-53, myślę, że to ostatecznie
skoryguje brzmienie, bo Takamine takie struny (a konkretnie EXP16 od
D'Addario) wskazuje jako wzorcowe i pod ten rozmiar jest dobrana menzura. Po
dobie spędzonej w domu i męczeniu jej ku utrapieniu rodziny myślę, że
zaprzyjaźnię się z tą gitarą na dłużej :)
Sendo mojego posta: nie wyobrażam sobie zakupu akustyka przez Internet.
Elektryka owszem, przy założeniu, że to gitara ze średnio-wyższej półki, bo
drobne korekty w zasadzie można zrobić samemu i mniejsze jest
prawdopodobieństwo trafienia bubla. Ale gitary el-akustyczne - nawet te
drogie wg opinii sprzedawców ze sklepów, czyli Martiny, Taylory za kilka
tysięcy wzwyż potrafią powalić niechlujnym wykonaniem i bezpłciowym
brzmieniem, niestrojeniem - ciężko kupić bez macania. Nauczyłem się (co dla
mnie było nowością), że chińszczyzna to najniższa liga, Korea - całkiem
niezła... Ot ciekawostka, a ja stawiałem ich na równi.
Uff, kto doczytał do końca? :D
jh
Ku utrapieniu sprzedawców :) spędziłem trzy upojne dni w sklepach szukając
taniego elektroakustyka. Odrobinę pisałem w wątku "Elektroakustyk mnie
GASuje".
Odwiedziłem trzy sklepy, w sumie grałem na, lekko licząc, 40 (!) gitarach w
przedziale cenowym 500-3000 zł. Celowałem z wydatkiem w okolice 1500 zł,
licząc, że może wydam mniej. Zupełnie w nosie miałem markę, interesowało
mnie: brzmienie akustycznie, wygoda grania, brzmienie przez pickup. Grałem
na gitarach marek: Ibanez, Takamine, T. Burton, Baton Rouge, Yamaha,
Tangleewood, Oscar Schmidt, i jeszcze paru innych, których nazw nawet nie
pamiętam. Może 5 z nich brzmieniowo było naprawdę wysoko. Ich ceny były
różne - rzeczony Oscar Schmidt (modelu nie pamiętam) za 650 zł, ale też
droga Takamine EG523SC za 2500 zł. Na sucho - z pudła (tak bardzo
ogólnikowo) świetnie brzmiały brzydale Baton Rouge i dwa modele Takamine.
T.Burton - np. model Swallow - miał koszmarnie przewalony dół, w
szczególności strunę E(6) - średnio 2-3 razy głośniejsza niż pozostałe.
Jeden model Takamine, bodajże EG463SC z pudła grał OK, z pickupu fatalnie.
Podobnie z Ibanezami. W ogóle Ibanezy z tej półki cenowej zawiodły mnie
bardzo. Yamahy - tak jak je znam: dużo góry, mało dołu, ale w sumie całkiem
OK (modele APX500/700, seria Compass). Brzydal Baton Rouge L6, który brzmiał
świetnie i z pudła i z pickupu, niestety nie był cutaway, jak chciałem, no i
jest przeraźliwie brzydki :) Ale trzeba przyznać, że jakość wykonania,
ogólny sound, elektronika były na naprawdę niezłym poziomie. Takamine,
podobnie jak Ibanezy nie miały dobrze zrobionej elektroniki - brak ekranu
(masy) doprowadzonego do strun, co skutkowało sporym brumem.
Wszystkie te powyższe oceny brały w łeb, kiedy przyszło do sprawdzenia
stroju tych gitar. O ile puste dało się wystroić sensownie i funty na
pustych strunach, tudzież do 3 progu jako tako zagrać, tak reszta, w
szczególności test w oktawach dyskwalifikowały gitary totalnie. Ta ogromna
ilość gitar, które przejrzałem miała tak fatalne menzury, że różnice w
oktawie (12 próg) dochodziły do 60-70 centów (!!!). Masakra. Tuner był
świetny (jakiś nowy wynalazek Bossa, teraz nie pamiętam symbolu) i niestety
bezlitośnie obnażał niedoskonałości. W pewnym momencie przestałem podłączać
gitary do pieca (świetny Roland do akustyków) i tylko sprawdzałem tunerem.
Nie było z czego wybrać :( Zostały 2 gitary, które nadawały się do grania.
Finalnie ostała się jedynie Takamine EG220SC - około 1400-1500 zł. To jedyna
gitara, która miała równo nabite progi, stroiła wręcz idealnie (delikatnie
zaniżona struna A na 12 progu, ale to nie problem, gorzej, gdyby była
zawyżona, poza tym to raptem parę centów), bardzo dobrze, wyrównanie
brzmiała z pickupa. I w zasadzie niewiele ustępowała o 1000 zł droższej
EG523SC. Ponieważ dawno nie grałem na akustyku i obawiałem się o paluchy
założyłem wczoraj nowe struny 11-52 i wspomniana struna A jest już prawie
idealna, docelowo strzelam w Elixiry 12-53, myślę, że to ostatecznie
skoryguje brzmienie, bo Takamine takie struny (a konkretnie EXP16 od
D'Addario) wskazuje jako wzorcowe i pod ten rozmiar jest dobrana menzura. Po
dobie spędzonej w domu i męczeniu jej ku utrapieniu rodziny myślę, że
zaprzyjaźnię się z tą gitarą na dłużej :)
Sendo mojego posta: nie wyobrażam sobie zakupu akustyka przez Internet.
Elektryka owszem, przy założeniu, że to gitara ze średnio-wyższej półki, bo
drobne korekty w zasadzie można zrobić samemu i mniejsze jest
prawdopodobieństwo trafienia bubla. Ale gitary el-akustyczne - nawet te
drogie wg opinii sprzedawców ze sklepów, czyli Martiny, Taylory za kilka
tysięcy wzwyż potrafią powalić niechlujnym wykonaniem i bezpłciowym
brzmieniem, niestrojeniem - ciężko kupić bez macania. Nauczyłem się (co dla
mnie było nowością), że chińszczyzna to najniższa liga, Korea - całkiem
niezła... Ot ciekawostka, a ja stawiałem ich na równi.
Uff, kto doczytał do końca? :D
jh