Jakie są Wasze doświadczenia?
Spore, i to z obu stron szyby ;-)
Ja mam ich niewiele - w mojej sesji na setkę jest więcej muzyki, ale to jest
niedopracowane i nie nadaje się do żadnej publikacji. Z kolei nagrywanie osobno
jest pozbawione tej 'chemii'. Oczywiście nie mówię o dogrywaniu kolejnych
ścieżek. A może to kwestia realizatora?
To jest dosc zlozone zagadnienie. Wszystko zalezy od muzykow i od
muzyki. Niektore rodzaje muzyki potrzebuja tej "chemii", niektore w
ogole jej nie maja i wykonawcy tej muzyki nigdy "na zywo" nie sa w
stanie jej wykonac. Zalozmy jednak, ze mowimy o muzyce, ktora wykonuje
zespol i ktora trzeba jakos nagrac. Istnieja rodzaje muzyki (np. blues
czy muzyka powazna, symfoniczna) ktore IMO musza byc nagrywane na setke,
i to w dodatku od razu z wokalem. W przeciwnym wypadku uzyskanie mocy i
odpowiedniego brzmienia jest niemozliwe (blues) lub w ogole samo
nagranie jest niemozliwe (muzyka symfoniczne, choralna czy co tam
jeszcze). Muzyka rozrywkowa "przezywa" nagrania niesetkowe, ale musza
byc spelnione pewne warunki. Przede wszystkim swiadomosc. Muzycy i
producent musza byc swiadomi celu, jaki chca osiagnac i musza wiedziec,
kiedy trzeba sie meczyc, a kiedy mozna dany slad zaakceptowac. Poniewaz
zazwyczaj zaczyna sie od perkusji, swiadomosc, doswiadczenie i
wyobraznia sa niezwykle wazne - producent musi podjac decyzje, czy
wykonanie jest wystarczajaco dobre, czy trzeba jeszcze rowniej czy
ogolnie lepiej. Bledy popelnione na kazdym etapie kumuluja sie i kolejny
dogrywajacy muzyk praktycznie moze nie byc w stanie poprawnie
zrealizowac swojego zadania, nawet, jezeli "jest dobry". Nagrywanie
sladow wymaga ciaglej czujnosci i wrecz paranoidalnej troski o rownosc i
czystosc - bo niestety efekt slychac bedzie dopiero na koncu, po zuzyciu
wielu godzin studia a wiec i pieniedzy. Tu pojawia sie problem - kto ma
o tym decydowac? Zwykle decyduje o tym producent, ale u nas niestety
jego funkcje MUSI pelnic realizator. Wielokrotnie bylem w takiej
sytuacji i musze powiedziec, ze jest ona nie do pozazdroszczenia ;-)
Kapela mgliscie wie, o co chodzi, ale niestety umiejetnosci techniczne
sa sporo ponizej potrzebnych do realizacji utworu. I teraz biedny
realizator ustawi dziadowskie bebny, gdzie wszyscy sie madrza, jak ma
brzmiec, a perkusista sam ze soba sie mija i stopa z werblem sie nie
zgadza. Najczesciej tylko realizator to slyszy, wszyscy czlonkowie
zespolu wina z akiepskie brzmienie obarczaja mikrofony, przedwzmacniacze
mikrofonowe lub przetworniki analogowo-cyfrowe (!) i oczywiscie
realizatora, ktory brzmienia jak na Metalice nie umie ustawic. Potem
wyciagany jest bas, ktory nie dosc, ze nie stroi i stroic nie moze, to
do tego nie brzmi, a basista jest dobrany, jak w starym kawale o
zespolach angielskich z lat 60. Gitary... temat-rzeka, niestrojace
kwinty i krecenie fuzzem, zeby "zabrzmialy" i pytania, dlaczego do tego
valwestejta daje tylko jeden SM57 i bez neumanna ambientowego, bo wtedy
by na pewno brzmialo. Jezeli taki jest stan umiejetnosci i swiadomosci
kapeli, to realizator jest w trudnym polozeniu - wie od poczatku, ze
wyjdzie z tego kicha i ze to bedzie jego wina ;-) Gdyby zespol zagral to
na setke, to po trzech minutach byloby wiadomo, ze trzeba wrocic do
piwnicy probowac. Jezeli muzycy sa dobrzy i producent (moze to byc
producent zespolowy, nawet caly zespol) maja swiadomosc, to nagrania "po
sladach" maja spore szanse na powodzenie i spokojnie tak sie praktykuje
- tym bardziej, ze w dzisiejszych czasach robienia dema na komputerze i
pozniejszego dogrywania tam tylko niektorych elementow in tak inaczej
sie nie da. Ale wtedy musi byc zachowany scisly rygor, glosny metronom,
rowno i czysto, tuner gitarowy uzywany co 10-15 minut i ogolnie paranoja
co do stroju i rownosci - to wtedy sie uda.
Teraz o nagraniach na setke. One zwykle sa lepsze, bo maja cos, czego
brak "produkcjom". Problem jest jednak taki, ze zespol musi umiec zagrac
calosc od poczatku do konca i nie zakladac z gory, ze "podejdziemy na
refren". W takim graniu najczesciej nie ma metronomu, a wiec wystepuje
pelna interakcja miedzy muzykami. Bardzo czesto jak wszystko jest
"super", zamkniecie nawet jednego sladu (szczegolnie wokalu) pokazuje,
ze sa takie nierownosci, ze nikt o zdrowych zmyslach nie puscilby tego
do... nagrywania wokalu. Po wlaczeniu wokalu wszystko znow zaczyna
brzmiec. Wniosek stad plynie niestety taki, ze do nagran setkowych bez
metronomu bardzo trudno cos dograc (w zasadzie sadze, ze to niemozliwe),
a wrecz calkiem niemozliwe jest wymienienie jednego sladu i to nie z
powodu przesluchow. Drobne nierownosci w gitarze sa podchwytywane przez
basiste i bebniarza i calosc calkiem fajnie "zre", po wylaczeniu tej
"zlej" gitary zostaje kaszana i jak do tej kaszany cokolwiek dogrywac,
nawet jak sie da? A niby tylko gitara byla nierowno. Najbardziej dotyczy
to wokalu - niestety, czesto cala kapela gra razem, a wokal jest "na
pilota", zeby wiedzieli, gdzie sa. Spiewa sie wtedy niechlujnie,
nierowno i nieczysto, same poczatki fraz i przyspieszajac - i tak samo,
pod ten wokal, swiadomie czy nie, gra kapela, i taki wlasnie, nierowny i
nieczysty podklad wychodzi. Dodatkowym problemem jest odsluch i w ogole
zapewnienie komfortu wykonawcom - kazdy chce "more me" i na to jest
jedna rada - sprawny system odsluchowy i spora moc w sluchawkach ;-)
Zalozenie - oczywiscie nagrania setkowe to takie, w ktorych nagrywa sie
instrumenty na posczegolne slady, a nie na stereo od razu - choc w
swietle moich teorii nie powinno byc zadnej roznicy ;-)
Ufff... sporo i nieskladnie, ale mam nadzieje, ze wiadomo, o co mi chodzi.
--
Przemek.
http://www.mmstudio.com.pl